Heńkowe perypetie #7 – „Daj mi w końcu jeść!” – część czwarta.

Ciąg dalszy…

Dłuższy czas jechałam rozmyślając i analizując słowa Agnieszki, kiedy z zadumy wyrwał mnie głośny dźwięk klaksona z samochodu jadącego za mną. Sympatycznie wyglądający pan w Jaguarze pewnie nieźle musiał się na mnie zdenerwować, kiedy okazało się, że zamiast 60mil jadę 40. Przyspieszyłam zatem odrobinę ale buńczuczna strona mojej natury stwierdziła, że nie da mu pełnej satysfakcji i postanowiłam jechać 55 mil. Jaguar to nie jest jakieś tam prr prr. Wydaje mi się, że raczej ma parę koników pod maską i bez trudu mógł by wyprzedzić małego Fiata Pandę, ale skoro nie chciał to niech jedzie za mną. Toczyłam się zatem powoli w stronę domu, muzyka cichutko sączyła się z radia a moje myśli pomału odpływały w kierunku wydarzeń sprzed paru minut.

Continue reading „Heńkowe perypetie #7 – „Daj mi w końcu jeść!” – część czwarta.”

Heńkowe perypetie #6 – „Daj mi w końcu jeść!”- część trzecia.

CD …

Pomimo, iż mój mózg uparcie sprzeciwiał się każdemu dodatkowemu łykowi kawy jakie w siebie wlewałam to i tak moja ręka, usta i serce stanowczo i skutecznie się jemu przeciwstawiały, czując nieskrywaną rozkosz jaka towarzyszy przy oddawaniu się temu nader przyjemnemu nałogowi, jakim jest kosztowanie małej czarnej i nie za bardzo mocnej! Oczywiście mój mózg miał rację kiedy darł się ile sił w gardle na głupie serce i całą resztę ciała, twierdząc, że biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znalazłam to wlewanie w siebie dodatkowej dawki kofeiny nie sprawi, że nagle wszystko się magicznie samo posprząta, ugotuje a pies sam wyprowadzi się na spacer! W moim ciele toczyła się tak zacięta walka, że aż Henio biedula uciekł w najdalszy kąt ogrodu, wtulił się w małą choineczkę niczym w przytulankę … moknąc na deszczu cierpliwie czekał… aż … dam mu w końcu jeść.

Continue reading „Heńkowe perypetie #6 – „Daj mi w końcu jeść!”- część trzecia.”

Heńkowe perypetie #5 – „Daj mi w końcu jeść – część druga”.

CD..

Henio zadowolony z pozostawienia śmierdzącej niespodziani na środku chodnika wesoło merdając ogonem i z wywieszonym na bok jęzorem podbiegał do mnie co chwila, plącząc się w smyczy niczym kot we włóczce wełny. Tymczasem ja z nerwami w strzępach próbowałam opanować zarówno wesołość łobuza jak i napływające do oczu łzy (dołożyć do tego PMS i już jest mieszanka wybuchowa). …. OK! kupa sprzątnięta, Henio „względnie” spokojny, można wracać do domu! W drodze powrotnej zastanawiałam się czym jeszcze zaskoczy mnie ten dzień… długo czekać nie musiałam, ponieważ zza rogu wyłonił się dumny, biało czarny KOT! O zgrozo!

Continue reading „Heńkowe perypetie #5 – „Daj mi w końcu jeść – część druga”.”

Heńkowe perypetie #4 – „Daj mi w końcu jeść – część pierwsza”.

Ludziom przychodzą różne myśli do głowy kiedy mają za dużo wolnego czasu. Jedni decydują zapisać się na siłownię, drudzy rozwijają swoje zdolności artystyczne, inni zakładają działalność gospodarczą … a ja … kupiłam sobie psa! Pracy przy owczarku niemieckim jest co nie miara, a jak ma się takiego łobuza jakim jest mój psijaciel to śmiało mogę rzec, że dzień wypełniony jest do granic możliwości. Dołóżmy do tego codzienne obowiązki domowe i wyjdzie nam …. PUSTA PSIA MISKA. Opowiem Wam jak zapomniałam nakarmić psa.

Continue reading „Heńkowe perypetie #4 – „Daj mi w końcu jeść – część pierwsza”.”

Heńkowe perypetie #3 – „HENIEK! Ja przez ciebie dostanę zawału!”.

Poprzednie części „Heńkowych perypetii” były utrzymywane w dosyć humorystycznym tonie. Wpis, który dzisiaj przeczytacie nie doprowadzi Was do łez wywołanych śmiechem a o zawał serca! Przez chwilę poczujecie się zupełnie jak ja w momencie, kiedy mój Henry Wspaniały Ociężały postanowił się zbuntować i zwrócić się przeciwko mnie niczym Brutus. Zapraszam na kolejną opowieść o moim psijacielu, który przechodził wyjątkowo paskudny psi bunt!

Continue reading „Heńkowe perypetie #3 – „HENIEK! Ja przez ciebie dostanę zawału!”.”

Heńkowe perypetie #2 – „Heniek! Oddaj mi stanik!”.

Rzecz działa się w północnej Anglii, w grudniu, roku Pańskiego 2021. Końcówka tego akurat miesiąca w roku nie należy do najłatwiejszych do przeżycia w ciszy i spokoju. Stresu związanego z przedświątecznymi porządkami jest co niemiara i dokładanie dodatkowych zmartwień może przysporzyć nie lada kłopotów. Człowiek zaganiany z rękoma po łokcie oblepionymi w cieście drożdżowym, lata jak ćma po chałupie ze ścierami w jednej ręce a w drugiej z rurą od odkurzacza i ostatnią rzeczą o jakiej myśli to kupowanie sobie bielizny! Zapraszam na drugą część „Heńkowych perypetii”.

Continue reading „Heńkowe perypetie #2 – „Heniek! Oddaj mi stanik!”.”

Heńkowe perypetie #1 – „To nie ja, to Heniek”.

Odkąd pojawił się Henry w moim życiu to świat przewrócił mi się do góry nogami! Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że znaczenie słów „są psy i owczarki niemieckie” w końcu znalazło swoje uzasadnienie w rzeczywistości. Dotarło do mnie to, co inni chcieli mi przekazać. Henry ma już teraz 13 miesięcy i przechodzi psi bunt. Z tego powodu w naszym pokopanym stadzie dzieją się jakieś dziwne, niewytłumaczalne „zjawiska”! Dajcie mi chwilę! Zaparzę sobie melisy, wezmę walerianę i opiszę Wam co nam się przydarzyło! Zapraszam Was na serię wpisów o „Heńkowych perypetiach”.

Continue reading „Heńkowe perypetie #1 – „To nie ja, to Heniek”.”