Heńkowe perypetie #7 – „Daj mi w końcu jeść!” – część czwarta.

Ciąg dalszy…

Dłuższy czas jechałam rozmyślając i analizując słowa Agnieszki, kiedy z zadumy wyrwał mnie głośny dźwięk klaksona z samochodu jadącego za mną. Sympatycznie wyglądający pan w Jaguarze pewnie nieźle musiał się na mnie zdenerwować, kiedy okazało się, że zamiast 60mil jadę 40. Przyspieszyłam zatem odrobinę ale buńczuczna strona mojej natury stwierdziła, że nie da mu pełnej satysfakcji i postanowiłam jechać 55 mil. Jaguar to nie jest jakieś tam prr prr. Wydaje mi się, że raczej ma parę koników pod maską i bez trudu mógł by wyprzedzić małego Fiata Pandę, ale skoro nie chciał to niech jedzie za mną. Toczyłam się zatem powoli w stronę domu, muzyka cichutko sączyła się z radia a moje myśli pomału odpływały w kierunku wydarzeń sprzed paru minut.

Dasz mniam mniamka?

Wydaje mi się, że każdy zna osobę, której temperament i zbytnio wylewny język (czytaj: co w myśli to na języku) podkręca znacznie atmosferę spotkania. Pomimo, iż jej charakter nie do końca odpowiadał mnie jako introwertyczce, to jednak było coś w niej co sprawiało, że jak miałam ochotę się z kimś spotkać to dzwoniłam właśnie do niej. Rozmyślałam więc tak sobie o mojej starej znajomej jadąc pomału do domu. Przypomniały mi się chwile młodości, kiedy razem przechadzałyśmy się po okolicach naszej małej mieścinki w poszukiwaniu … wrażeń. Z nią nigdy się nie nudziłam.

Koniecznie zapoznaj się z poprzednimi częściami „Heńkowych perypetii” aby być na bieżąco.

Część Pierwsza / Część Druga / Część Trzecia

Henio dalej leżał obrażony w salonie, kiedy ja przynosiłam zakupy z samochodu. Sarkastycznie można by rzec, że na mój widok „tryskał radością i optymizmem”. Wstał dopiero wtedy, kiedy rozpakowywałam zakupy w kuchni. Ciekawość jednak wzięła górę i postanowił zatem zabawić się w detektywa. Wsadzał tego swojego czarnego kartofla w każdą torbę po kolei sprawdzając czy oby na pewno wszystko kupiłam. Nagle usiadł przed jedną z nich, uszy na sztorc postawił zupełnie jak Batman i zaczął wpatrywać się w coś co ewidentnie przykuło jego uwagę.

-Moja szkoła! – powiedziałam głośno sama do siebie.

Podczas szkolenia w szukaniu zabawek nauczyłam go, żeby siadał przed znalezioną rzeczą. Tak też zrobił i tym razem dając mi znać, że właśnie znalazł coś co bardzo mu się spodobało. Zaciekawiona podeszłam do wybranej torby i w asyście Heniutka starałam się do niej zajrzeć. Zupełnie nie mogłam dostrzec co też takiego wyczuł, ponieważ ta kulka futra wsadzała ten swój wielki łeb zasłaniając mi widok. NO TAK! Jakże mógł by ujść jego uwadze soczysty, krwisty i delikatny stek wołowy, który miał być moim daniem popisowym tego wieczoru? No jak!

-Nic z tego Heniu! Musisz obejść się smakiem. – powiedziałam głaszcząc go po głowie.

Henio wstał, wzdechnął sobie z niezadowoleniem i jeszcze ostatni raz odwrócił się w moim kierunku. Wpatrując się we mnie swoimi pięknymi migdałowymi oczkami pytał: „Nie dasz nawet kawalątka?”. Zignorowałam jednak nieme wołanie mojego psa i zajęłam się przygotowywaniem steków na dzisiejszy wieczór.

Nagle z zadumy wyrwało mnie potężne szczekowycie Heńka. Całe szczęście, że nie trzymałam wtedy nic gorącego w rękach, ponieważ z pewnością zamiast imprezy miała bym wizytę na oddziale oparzeń. Henry jak wariat doskoczył do drzwi, ostrzegając pół miasteczka, że „wróg jest u bramy”. Na TikToku wiele razy widziałam filmiki, jak nagrywają reakcję ludzi, którzy są znienacka straszeni. Wydaje mi się, że gdyby moja kamera domowa nagrywała 24h na dobę to z pewnością stała bym się jedną z tych strachliwych bohaterek. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, ciśnienie 500/800 i jedynie sąsiadów szkoda bo nie tylko musieli znieść Heńka szczekanie ale również moje potężne rozdarcie … buzi*1! W duchu myślałam sobie, że kiedyś przez tego gagatka dostanę zawału albo wywiozą mnie do zakładu bez klamek.

Poczłapałam roztrzęsiona do drzwi, jedną ręką starałam się utrzymać 42kg cielsko a drugą zaś powoli otwierałam wrota domu mego z nadzieją, że to jednak nie jest Agnieszka. Sama nie wiem skąd właśnie wtedy ta myśl przyszła mi do głowy?!

Intuicja jednak mnie nie myliła!

Przybyła Agnieszka!

CDN…


Objaśnienie autora:

*1 MAM CIĘ! Wcale nie miała na myśli słowa „GĘBY”!

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.