Do napisania tego wpisu zainspirowała mnie Made by Business Mama, która pisała o kosmetykach naturalnych i zadała pytanie „Czy coś takiego istnieje”, a poczytać o tym możecie klikając tutututu. Przyznam szczerze, że nieświadomie autorka blogu „wyrwała” mnie z objęć odrętwienia i braku weny 😀 Dodam, że to co tutaj przeczytacie to moje luźne przemyślenia i wcale nie musicie się ze mną zgadzać 😀
Na wspomnianym wyżej blogu przeczytałam, że:
Niestety ale definicja kosmetyku naturalnego, ekologicznego czy organicznego nie została do końca uregulowana prawnie. Zapewne korzystają z tego producenci nadużywając tych określeń. Często wystarczy, że produkt zawiera nawet niewielki procent ekstraktu roślinnego i już na opakowaniu pojawia się informacja „naturalny” – madebybusinessmama.com”
W stu procentach się z tym zgadzam ale żeby być pewna tego co piszę zajrzałam do Wikipedii w poszukiwaniu definicji „kosmetyku naturalnego” i oto co znalazłam:
” ” – źródło Wikipedia
Tak kochani! W Wikipedii marnie szukać takiej informacji. Zatem skąd się to wzięło?! Skąd przyszła „moda” na zdrowy styl życia, kosmetyki naturalne, ECO i organiczną żywność? Odpowiemy sobie na te pytania później.
Ktoś może powiedzieć, że przecież to jest takie logiczne! Kosmetyki naturalne to kosmetyki naturalne i koniec, kropka. Dla mnie natomiast to takie zrozumiałe i proste nie jest. OK! Zajrzyjmy do naszej „encyklopedii wiedzy” i zobaczmy chociaż czym są tak naprawdę same kosmetyki. Niby takie logiczne prawda? Ale mało kto (w tym i ja) może powiedzieć konkretnie czym one są 😀
„Kosmetyki – grupa produktów służących do pielęgnacji, oczyszczania, ochrony i upiększania ciała. Wg rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 r. dotyczące produktów kosmetycznych (CELEX: 32009R1223) produkt kosmetyczny oznacza każdą substancję lub mieszaninę przeznaczoną do kontaktu z zewnętrznymi częściami ciała ludzkiego (naskórkiem, owłosieniem, paznokciami, wargami oraz zewnętrznymi narządami płciowymi) lub z zębami oraz błonami śluzowymi jamy ustnej, którego wyłącznym lub głównym celem jest utrzymywanie ich w czystości, perfumowanie, zmiana ich wyglądu, ochrona, utrzymywanie w dobrej kondycji lub korygowanie zapachu ciała”. – źródło: Wikipedia
Wychodzi na to, że robiąc sobie maseczkę z malin z kilkoma kroplami cytryny i odrobiną mąki ziemniaczanej stworzyłam prawdziwy kosmetyk 😀 jestem z siebie dumna 😀

I to właśnie dla mnie jest kosmetyk naturalny, czyli taki, który naprawdę posiada naturalne składniki, które są powszechnie dostępne, które można przygotować sobie samemu w domu a jeszcze lepiej jak z owoców czy warzyw zebranych z naszego ogródka. Kosmetyki „naturalne”, które są powszechnie dostępne i na które jest taka wielka moda, dla mnie (osobiście) nie zasługują na to miano. Producenci jak pisała wyżej Business Mama nadużywają tego określenia i według mnie powinno się to zmienić. Wszelkie kosmetyki „naturalne” ogólnie dostępne powinny raczej nazywać się kosmetykami zawierającymi składniki pochodzenia naturalnego; dla mnie to wielka różnica. Maseczka do twarzy LUSH, o której ostatnio nagrałam film, jest naprawdę fajna i zalicza się do grona „kosmetyków naturalnych”, jednakże jak ona może być naturalna skoro na trzeciej pozycji w składzie zawiera glikol propylenowy, który: może być także uzyskiwany z gliceryny jako produkt pozostały po produkcji biodiesla, czyli wersji biopaliwa do silników wysokoprężnych – źródło Wikipedia. Wspomnę, że składniki pochodzenia naturalnego firma LUSH zaznacza na zielono, ten natomiast składnik jest na czarno więc naturalnym nie jest i zajmuje trzecie miejsce więc jest go raczej sporo w kosmetyku 😦
Skąd się wzięło określenie ECO czy żywność organiczna?! Podejrzewam, że wszystko zaczęło się od producentów, którym było „mało”, od głupich procedur UE, która nakazała stosowanie przez rolników różnych pestycydów i innego świństwa (bez tego nie dostają dotacji) i która nas zmusza do tego, żeby wierzyć w to, że marchewka to owoc. Te osoby, które pamiętają lata 80-te pewnie pamiętają również prawdziwy smak truskawki czy pomidora :D.

Pamiętam jak szłam na „ogrody” u babci i jadłam truskawki czy porzeczki zerwane prosto z krzaka, marchewkę otrzepaną z ziemi i umytą w deszczówce 😀 i wiecie co? NADAL ZYJĘ 😀 Nikt nie znał określenia ECO czy żywność organiczna ponieważ nie stosowano sztucznych nawozów i wszystko było „ECO”. Jedynym nawozem był ten naturalny 😀 czyli obornik. Do tej pory został mi nawyk szukania robaka w jabłku ale daremne moje poszukiwania ponieważ pryskane są różnymi siuwaksami. Smutne ale prawdziwe.
Pamiętam jak by to było wczoraj 😀 Niedziela przedpołudnie, mama w kuchni przygotowująca obiad, czyli ziemniaczki, kurczaczek i mizeria. Obierki z ogórków natomiast położyła na twarzy i oczywiście koniecznie też chciałam taki zabieg 🙂 Jakież to dla mnie było SPA 😀 i jakiż to był naturalny kosmetyk 😀
Jedynymi kosmetykami naturalnymi jakie przychodzą mi do głowy to olejki (pozdrawiam BusinessMama 😀 wiesz o co chodzi 😀 ).
Takie mam wrażenie, że cała ta moda na „naturalne” to czysty chwyt marketingowy. Z drugiej strony jest to przydatne ponieważ pokazuje nam skalę zatruwania nas i naszego środowiska. Dobrze zatem, że są sklepy ze zdrową żywnością i kosmetykami … lepszymi … ale kto by pomyślał „dzieścia” lat temu, że takowe powstaną?!
W tym miejscu jedyne co mi przychodzi do głowy to piosenka:
Pozdrawiam!
Aniu, świetny wpis. No nic innego nie można zrobić, tylko przyklasnąć temu, co piszesz. Też poważnie podejrzewam, tak jak Ty, że gadanie o „naturalności” to przede wszystkim chwyt marketingowy. I podpisuję się pod myślą, że to nazewnictwo powinno być uregulowane prawnie – nie może tak być, że z powodu braku precyzyjnych przepisów wciska nam się byle co. No i kretyńskie unijne dyrektywy, oczywiście… O mamo, też pamiętam dawne, babcine truskaweczki i pomidory – jakie to były smaki! Wtedy nie znaliśmy pojęcia „zdrowa żywność” czy „naturalna żywność” – po prostu innej żywności nie było… O mamo, czy to się naprawdę dzieje, że dożyliśmy takich czasów??
Aniu, kocham Twoje poglądy, uwielbiam Twoją normalność i pragnę więcej takich wpisów w sieci! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale urosłam 🙂 Dziękuję kochana 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rośnij, rośnij :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eh… Też pamiętam wakacje u babci i dziadka 😀 ostatnio opowiadałam o tym mojej 6-letniej córce. Nie mogla zrozumieć ” jak to ? Owoce prosto z krzaczka” takie brudne ?”
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😀 Tak, tak było 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aniu, bardzo Ci gratuluję współpracy!! Widziałam filmik na youtube. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, że nie komentuję tam, bo naprawdę nie lubię komentować na youtube, dziwnie się tam czuję. Ale cieszę się razem z Tobą z tej współpracy! :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję i nie musisz przepraszać 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, chłopy lepiej niech nie oglądają nas w maseczkach truskawkowych. Natura górą. Dzięki za ten wpis.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zaraz zapytają, -„kochanie, a cóż ci się stało, o matko”!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😀 ja sobie nie mogę wyobrazić reakcji na przykład listonosza 😀 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ten to pogotowie chciałby wzywać. Ha ha
PolubieniePolubione przez 1 osoba