Korzystając z okazji, że zafundowałam sobie kilka dni wolnego postanowiłam nadrobić zaległości maseczkowe. Zupełnie nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie nakładałam żadnych maseczek bąbelkujących. Czas na zmiany oraz na bąbelkujące (i nie tylko) odprężenie!
Mam dwa rodzaje maseczek bąbelkujących, jedną na tkaninie a drugą w formie kremu. Postanowiłam, że użyję tej drugiej, ponieważ tania nie była i ciekawi mnie to czy warta jest swojej ceny. A mowa oczywiście o maseczce Double Bubble Pep-Start z Clinique, którą kupiłam bezpośrednio ze strony:
Zanim jednak zaczniemy zabawę w bąbelki to…
Czas się odprężyć!
Tak! Zanim zaczniemy zabawę z bąbelkami przygotujmy odpowiednio swoją „głodną” duszę. Moją „potrawą” odprężająco – relaksującą są utwory indiańskie, klimaty, które od zawsze mnie wzywały! A podziękować mogę za to mojemu tacie, który (jak byłam malutką Aneczką 😀 ) oglądał często westerny. Od tamtej pory uwielbiam wszystko co związane jest z kulturą Indian.
Ich stroje.


Ich wygląd.
Zwyczaje i kulturę.

Sztukę 🙂
Moje niedokończone mulinowe „dzieło”.
Filmy, takie jak na przykład „Ostatni Mohikanin” (muzyka z filmu poniżej).
A przede wszystkim muzykę!!
Gorąco polecam utwory Leo Rojas, które są absolutnym balsamem dla duszy. Muzyka Leo to prawie dwie godziny relaksu. Mogła bym słuchać go bez końca!
Podczas gdy Leo „pieści” naszą duszę jest czas na zajęcie się naszym ciałem. Pamiętajmy, że przed nałożeniem maseczki należy umyć twarz!
Maseczka z Clinique.

Zanim ją nałożyłam byłam ogromnie jej ciekawa, ponieważ kupiłam ją dość dawno i pamiętam, że tania nie była. Utonęła gdzieś w mętni innych maseczek i zapomniana leżała i czekała cierpliwie na swoją kolej. W końcu skubana doczekała się.
W opakowaniu jest 50ml maseczki i jak widzimy jest w formie tubki zakończonej pompką. Dziwi mnie kolor opakowania ponieważ będąc na miejscu Clinique zmieniła bym zieleń na róż ponieważ sama maseczka ma taki kolor ale to moje czyste czepialstwo 😀
Proces nakładania jest natomiast … przyjemny… ale musimy robić to w miarę szybko ponieważ po parunastu sekundach maseczka zaczyna bąbelkować. Cały proces trwa około 2 minut i po tym czasie należy zmyć maseczkę wodą.
Przyznam, że to dość ciekawe uczucie 😀 kiedy coś bąbluje ci na twarzy 😉 i jestem szczerze zadowolona z efektów. Po zmyciu moja twarz była super zaskakująco gładka i naprawdę nie spodziewałam się takich rezultatów. Wydaje mi się, że te £24 były dobrze wydane. Cieszę się, że jest sporo w opakowaniu ponieważ na dłużej mi wystarczy. Wspomnę jeszcze, że wystarczy naprawdę niewielka ilość „żelu” aby pokryć całą i żeby zaczęła działać. Co mnie jeszcze bardziej cieszy to fakt, że nie ma zapachu!
Podwójne double bubble 😀
OK! Maseczka zrobiona, cera odżywiona i młodsza 😉 , dusza nakarmiona indiańską melodią, przyszedł zatem czas na inną formę bąbelków. A z czym Wam się kojarzy ta nazwa? Oczywiście z szampanem!
Jak nie lubię szampanów tak ten smakował mi wyśmienicie!
Wasze zdrowie kochani 🙂
2 Comments